poniedziałek, 12 maja 2014

Pierwsze zawody Misi

Hej wszystkim! Fakt długo mnie nie było
ale mam usprawiedliwienie mianowicie
treningi skokowe z Misią i wyjazd z nią 
na zawody. Pierwszy trening był totalną
klapą (pierwszy trening po zimie ponieważ 
zimą nie skaczemy bo boję się żeby się nie 
poślizgnęła więc miała bardzo długa przerwę).
 Misia skoczyła poprawnie przeszkodę 
tylko jeden raz. W następnym treningu zrobiła 
duży postęp przynajmniej połowę skoków
oddała prawidłowo. Potem odbyły się jeszcze
3 treningi. Było coraz lepiej. Dzień przed 
zawodami (czwartek bo zawody były w 
piątek) pojechałyśmy z Misią w dość długi 
teren. Chciałam ogarnąć pewną drogę (nie
wiedziałam gdzie prowadzi) trochę się
zgubiłyśmy. Ale dałam rade wymyślić taką
drogę żebyśmy nie wracały tą samą drogą
do domu. Zwiedziłyśmy nowe miejsca.
podczas tego terenu deszcz zlał nas aż 4
razy. Nadszedł dzień zawodów. Wstałam
o 6.00, ubrałam się i od razu pojechaliśmy
z tata do babci zająć się końmi. Paulina 
dojechała  około 7.30. Śniadanie a 
potem zaczęło się szczotkowanie koni .
 Lota i Gracja szły w bryczce a ja jechałam
 na Misi w siodle. Droga do Huty Kalnej
 wynosiła 18 km w jedną stronę. Ja jechałam
pierwsze 6 km na Misi a Paulina potem
pozostałe 12 km. Gdy dojechaliśmy na
miejsce byliśmy jednymi z pierwszych.
O 12.00 zaczęła się msza. Podczas mszy
Misia sobie odpoczywała i jadła trawkę.
Konie dostały święconego owsa. My z
Pauliną też zjadłyśmy trochę tego owsa.
Doszłyśmy do wniosku, że to nie jest takie
złe. Po mszy poszłyśmy na spacer z Misią.
Miała już tyle energii, że zaczęło ją nosić.
Rżała do wszystkich koni i nie szło z nią 
spokojnie iść. Postanowiłam ją 
przegalopować. Od razu koń się uspokoił.
 Następnie było ogłoszenie wyników konkursów
plastycznego, fotograficznego i poezji..My w tym
 czasie zajęłyśmy się oprowadzaniem dzieci. No Miśka
zarobiła trochę kaski. Potem zaczął się konkurs bryczek.
Musiałyśmy się dokładnie przyjrzeć przejazdowi bryczek.
Trasa w siodle była podobna tylko, że dostawiono dwie
przeszkody. Ja z Niunią (Misią) startowałyśmy jako drugie.
Więc zaczęłam ją rozgrzewać. Misia najpierw skakała ładnie
i ładnie chodziła. Po kilku minutach odwidziało jej się to wszystko.
Nie chciała wykonywać poleceń. Nadszedł nasz czas na start.
Niunia opornie wykonywała polecenia. Zrzutki miałyśmy na oby
dwóch przeszkodach. Nie był to najlepszy start ale co się dziwić
koniowi została sama na placu i jeszcze coś od niej chcieli.
Była zestresowana. Po kilku koniach startowała Paulina.
Przejazd miały bezbłędny. Następnie czekałyśmy na
ogłoszenie wyników. W tym czasie dalej oprowadzałyśmy
dzieci. Zjadłyśmy po zapiekance. Podczas ogłoszenia
wyników nie zajęłyśmy żadnego miejsca. To nic.
Rundę honorową jechałyśmy we dwie. Ja z przodu
na siodle, Paulina z tyłu za siodłem. Fajnie się tak
galopowało. Niektórzy się nam dziwili. Potem
ruszyliśmy w drogę do domu. Paulina pojechała
samochodem a ja całe 18 km na Misi w siodle.
Gdy wróciłyśmy z Niunią do domu byłyśmy padnięte.
Ja zjadłam kolację w domu u babci a Kochanie (Misia)
w swoim boksie. Gdy rozmawiałam z dziadkiem na
drugi dzień okazało się, że Niunia była tak padnięta,
że ciągle leżała w swoim boksie. To były fajne przeżycia.
<3
W zakładce filmiki znajdziecie nowe filmik z treningów
przed zawodami.
:)

Pozdrawiam wszystkich,
Justyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz