No hej, tu Hania, powracam po dość długiej nieobecności :D
W poniedziałek (23.12.2013) i dzisiaj byłam u Myszki :)
Postanowiłam zmienić taktykę, i zamiast jeździć na padoku, jeździłam wokół niego. Oczywiście nie obyło się bez bryknięć oraz "prawie gleb".
Na długich ścianach idzie spokojnie, można pokłusować i nie zaliczyć gleby, ewentualnie pod koniec jazdy pcha się do stajni. Na krótszych ścianach i zakrętach na początku próbowała stawać dęba, brykać i gwałtownie skręcać w drugą stronę. Na szczęście znam ją wystarczająco długo, aby wiedzieć, co działa na jej "schizy". Skrócenie wodzy i mocne przyciśniecie łydek powoduje, że stoi w miejscu, a następnie uspokaja się.
Dziś jeździło się lepiej, nawet udało mi się SAMEJ WEJŚĆ na nią, co jej praktycznie niemożliwe :D
Zawsze gdy wsiadam, ona zaczyna iść, czasami kłusować, co nie jest fajne.
Ogólnie jestem zadowolona z jazdy, jednak to nie to samo co lekcja z instruktorem...
Pozdrawiam, Hania :)