Hej!
Wczoraj byłam z Justyną w stajni.
Justyna jeździła na Dolczewicie i trudno jej było się przyzwyczaić do wysokiego konia.
Ja natomiast dostałam jak zwykle Nelsona z czego byłam bardzo zadowolona.
Zaczęłyśmy jazdę jeździłyśmy trochę bez strzemion , galopowałyśmy, kłusowałyśmy
potem miałyśmy skoki .
Justynie szło dobrze mi też .
Potem przy ostatnim skoku Nelson się zatrzymał po czym bryknął wywalając do tylu tylnymi nogami i biorąc łeb na dół .
Ja przeleciałam nad Nelsonem upadając przed nim na ziemię i z początku nie wiedziałam co się stało ,Nelson pobiegł na drugą stronę lonżownika.
Wstałam trochę zaskoczona z tego co się stało.
Pan instruktor złapał Nelsia .
Wsiadłam na niego z powrotem i przejechaliśmy na koniec jeszcze kilka kółek galopem .
Jak to mówi Justyna mniej więcej:
,,Prawdziwy jeździec musi przynajmniej raz spaść z konia , ten kto nie jeździ nie spada"
W każdym razie zaliczyłam mój pierwszy upadek (18.12.13) i nie życzę nikomu przelatywać na koniem gdyż nie należy to do przyjemnych wrażeń :)
Pozdrawiam Paulina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz