Hej kochani wróciłam. Opowiem wam co
przydażyło mi się w czasie wyjazdu w wakacje.
Rodzice postanowili, że wybierzemy się nad Morskie
Oko. Podczas drogi do szłam z koleżanką i było wszystko
fajnie. Nagle koń idący w wozie jadącym pod górę zaczął
brykać i ..... padł na bok. Ludzie się zbiegli. Koń zdychał.
Ci ludzie, którzy siedzieli na wozie zeszli a woźnica zaczął
odczepiać leżącego konia. Drugi koń zaczął stawać dęba i
brykać. Mój tata poszedł pomóc woźnicy i zaczął uspokajać
tego drugiego konia. Koń leżący na ziemi zaczął się wyprężać.
Wiedziałam, że to już koniec i rozryczałam się. Byłam zła na to,
że nie mogę mu pomóc na to, że ci ludzie jechali tym wozem.
Mama kazała mi iść dalej. Koleżanka mnie odciągnęła i poszłyśmy.
Ja szłam cała zaryczana i przeklinałam. Gdy spotkaliśmy się z rodzicami
oni tłumaczyli mi, że koń miał prawdopodobnie zawał. No ale wszystko
nie dzieje się bez przyczyny. Dalej drogę pokonałam bez tak strasznych
przeżyć. Na pewno ci, którzy się interesują końmi czytali o tym wypadku
lub słyszeli o nim w wiadomościach. Apeluję do wszystkich koniarzy
pomagajcie w celu zlikwidowania dojazdów konnych do Morskiego Oka.
Ratujcie życie koni!!! One na to nie zasłużyły. Po za tym wielu ludziom przyda
się spokojny spacer a nie ciągle tylko jeżdżą. Mam nadzieje że rozumiecie mnie
i pomożecie.
Pozdrawiam,
Justyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz