Po powrocie z obozu wzięłam się za dalsze treningi z Misią.
Okazało się że przez te całe 3 tygodnie co mnie nie było nikt nie
jeździł na niej. Była dla mnie to dobra wiadomość bo bałam się, że
może kuzynki ją męczyły. Niestety nie mogłam trenować w pełni ponieważ
miałam na głowie kuzynki a każda z nich chce się uczyć jeździć i wtedy
muszę dzielić jazdę na wszystkich aby sobie pojeździli.Teraz kuzynki wyjechały
i możemy z Niunią (Misią) spokojnie potrenować. Aktualnie skupiałyśmy się na
treningach ujeżdżeniowych a głównie na zagalopowaniach. Zależy mi żeby Misia
robiła to dobrze. Jeszcze czasami nam to kuleje ale jest lepiej niż było. Teraz chcę
się skupić na skokach. Oczywiście to nie znaczy że nie będę dbała o prawidłowe
zagalopowania. Wczoraj pojechałam do Księżniczki (Misi) ale niestety sobie nie
potrenowałyśmy bo kiedy kończyłam ją szczotkować rozpadało się. Już wcześniej
grzmiało ale myślałam że nie popada. Więc zwinęłam sprzęt i zaprowadziłam Misię
do boksu. Gdy weszłam z nią do stajni zaczęło lać. Postanowiłam zostać w stajni.
Siadłam sobie na korycie z boku tak żeby jej nie przeszkadzać w jedzeniu i patrzyłam
jak sobie skubie sianko. Lubię to robić a ona czasami mnie przy tym zaczepia. :)
Dziadek zamknął drzwi do stajni i poszedł do domu. Po chwili zaczął mnie wołać
i zobaczył, że zamknął mnie w stajni. Potem po mnie przyszedł. W tym czasie ja
dałam koniom sianka. Możecie zobaczyć zdjęcia i filmiki w galerii z naszych treningów
i dziwactw z Misią. :)
Pozdrawiam koniarzy,
Justyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz